25 lutego 2012

Czas ucieka, wieczność trwa


Narcissa
Pamiętasz go?
Kogo?
pycha kłamstwa aktorzyna chciwość łzy
Czarnego Człowieka. Od niego wszystko się zaczęło.
Pamiętam, ale nie był on pierwszy.
nieczystość pot krew krew ZDRADA zazdrość
pij pij pij

A kto?
Ja
krzycz płacz ŚPIJ krzycz śpij
Jestem, byłam i będę. Od początku do końca. Wy wszyscy przyszliście później - po nim.
Opowiesz mi?
Po co?
biegnij stój śpij śpij śpij śpij śpij na wieki
Tak po prostu.
Słuchaj mnie więc.

Spójrz na nią. Teraz, gdy śni smakowicie. Zostawmy ją w tym mieście otuloną skrzydłami aniołów. Niech śpi choćby i na wieki. Może tak byłoby lepiej?
Chodź! Chodź! Spójrz tutaj. Zabiorę cię przed wieki. Widzisz? Te wieżyczki strzeliste Marka, Świętego? Pamiętam, gdy je stawiali. Pot i łzy. Palące słońce.
Czujesz ten bruk i piach pod jej bosymi stopami? Jak pląsała między uliczkami, przebrana za chłopca wiejskiego? I choć pochodzenia była rodowitego, to nie dla niej suknie i bale były.
Z dumą przyznam – pomogłam jej w tym.
Chodź! Poczuj jak barka kołysze się pod nami. Zanurz palce w wodzie błękitnej. Przez miliony ludzi później skażonej. Patrz, bo tego błękitu nie ujrzysz już nigdy.
Targów jak tam nigdy wcześniej i później nie było! Dotknij tej beli saraceńskiej tkaniny. Widzisz ikony złote? Ach owoce soczyste i wory pszenicy – tak palce móc znowu w nich zanurzyć…
Kolorów miliony!
Krem i perła, alabaster.
Róż wenecki i pompejski.
Bordo, burgund, karmin, szkarłat.
Koral, ochra, sjena, ugier.
Beż i heban, khaki, mahoń.
Złoto, bursztyn, miedź.
Szafran, stal, grafit i antracyt.
Malachity i szmaragdy, zieleń morska i butelek.
Mięta, patyna, zieleń zgniła!
Pruski błękit, cyjankowy, kobalt, lazur.
Lawendowy.
Ona mogłaby tak godzinami.

Czarny Człowiek, złote włosy, onyksowa dusza.
Na przystani. Chodź i zobacz.
Jej spójrz oczyma!
Niepokornej szlachcianki. W męskich spodniach i butach błotem pokalanych, której największym marzeniem było wznieść się ponad pany! Podnieśmy wzrok! Widzisz go? Czarna postać skacząca między masztami.

Pokochała go już wtedy?
Całe serce mu oddała. Wszelki umysł ofiarowała. Nim go jeszcze poznała!
Lecz nie temu człowiekowi, a śmiertelnemu darowi.

I co dalej?
Rzecz banalna. W zamian na schronienie na kupieckim statku dał jej wolność jakiej szukała. On odpłynął, a ona została. Z pasjami i kolorami do poznania, do nauki de novo.
I tyle?
Tak. Tylko i aż.
Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz.
O tym już mówić nie wolno.
O czym?
O Czarnym Człowieku. O jego powrocie.
BASTA.
Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz.
Niech śpi spokojnie to dziecię.
Ja ci kiedyś opowiem, jak na skraj obłędu królowa zabrnęła. I dlaczego swym królestwem go okrzyknęła.
Och! Poproszę.
Czekajcie cierpliwie, póki słowa zgubne wypowiecie.
A teraz cicho! Dajcie jej spać, śnić, marzyć.
Niech wreszcie spotka Anioła, Którego w Wenecji, nie dane jej było zobaczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz