15 marca 2016

Falling forever, chasing dreams. I brought you to life, so i can hear you scream


Gangrel ● Siódma generacja ● 153 lata ● 1831 - 06.05.1864 ● Weteran Wojny Secesyjnej ● Dawny Kapitan Wojsk Konfederacji ● Perfekcyjna harmonia z Bestią ● Mistrz transformacji ● Przemiana w wilka ● Silny instynkt przetrwania ● Samotnik ● Więź z naturą ● Łowca nagród ● Yee Naaldlooshii

Mówi się, że opanowanie szalejącej wewnątrz Bestii jest najważniejszym, ale i najtrudniejszym wyzwaniem każdego wampira. Podczas, gdy większość nieśmiertelnych wciąż walczy o zachowanie swego człowieczeństwa - on twierdzi, że tłumienie i panowanie nad Bestią jest wbrew naturze. Bestię należy poznać, oswoić i żyć z nią w harmonii, tak by w pełni wykorzystywać jej siłę. Od początku kieruje się właśnie tą filozofią, ucząc się zrozumienia swojej natury. Twierdzi, że sekretem jego spokoju i wewnętrznej harmonii jest to, że co jakiś czas zapuszcza się w najbardziej dzikie i odludne zakątki kraju, z dala od miast i ludzi, by pozwolić Bestii wyrwać się na upragnioną wolność. W końcu będąc w równym stopniu człowiekiem i bestią sztuką nie jest walka z samym sobą, lecz zachowanie obu istot swej natury w idealnej równowadze.
Dla większości wampirów jest jedynie stereotypowym Gangrelitą, dumnym ze swojego pochodzenia i trybu życia. Wolnym duchem, koczownikiem przemierzającym spokojnie niebezpieczne tereny poza miastami. Dla niektórych jest też szaleńcem - podróżującym po ziemiach wilkołaków. Emanuje od niego dzikość, która upodabnia go do drapieżnika, ale również niesamowity spokój. Choć nadal jest dość młody, ze względu na siłę krwi, zdolnościami dorównuje wielu starszym Ganrelitom. Podobnie jak oni wykazuje się niezwykłą odpornością, a także perfekcyjnie opanowanymi zdolnościami transformacji. Potrafi również komunikować się ze zwierzętami i wewnętrznymi Bestiami innych stworzeń. Jak każdy Gangrelita dobrze rozumie swoją wewnętrzną naturę, potrafi wedle woli wprowadzić się w szał lub przenosić go na inną osobę. Jednak to, co najbardziej wyróżnia go spośród innych jest dziwna sztuka walki, niepodobna do żadnej z praktykowanych przez wampiry. Oparta na precyzyjnych przemianach i częściowych transformacjach wydaje się w równym stopniu groźna, co i całkowicie niezrozumiała.
Wydaje się całkowicie niezwiązany z wampirzą społecznością, chodzi własnymi drogami, ponad wszystko inne ceniąc sobie wolność i niezależność. Nie wtrąca się w sprawy polityki, która budzi w nim niesmak. Pozostaje neutralny i całkowicie wolny od układów i skomplikowanych struktur społecznych, jakie obserwuje w innych klanach. Z natury jest samotnikiem, choć bardzo lubi również dobre towarzystwo. Prowadzi koczowniczy tryb życia, jedynie od czasu do czasu zatrzymując się w którymś z miast, gdzie trudni się wówczas fachem łowcy nagród. Nie potrafi jednak zbyt długo wytrzymać w metropolii, z dala od niczym nieograniczonej przestrzeni i natury, od Matki Ziemi...

Kiedy byłem młodym człowiekiem wybrałem się do szamana po radę dotyczącą mojej przyszłości. Leczący człowiek powiedział: Nie mam ci wiele do powiedzenia z wyjątkiem tego, że mogę ci pomóc w zrozumieniu Ziemi, na której żyjemy. Jeśli człowiek chce osiągnąć sukces na polowaniu lub na wojennej ścieżce nie może być rządzony przez swoje skłonności, ale musi rozumieć zachowanie się zwierząt i swoje naturalne otoczenie dzięki swej zdolności obserwacji. Ziemia jest wielka i żyje na niej wiele zwierząt. Ziemia jest chroniona przez coś, co niekiedy staje się widoczne dla oczu.

____________________

Witam serdecznie z Hunterem i zapraszam do wątków i powiązań - niech dużo się dzieje, niech nasze postacie mają skomplikowane relacje i niech leje się krew. :) Lubię wątki z dużą ilością ciekawej akcji, bez zbędnego lania wody. Chętnie przygarniemy jakiegoś potomka, zaadoptujemy Thin-blooded, albo nawet i ghoula, a co! :) Klan Gangrel, bo po prostu kocham ten klan i już. Więcej informacji o nich - TUTAJ. Droga Bestii - TUTAJ. :) Tom Mison i "Crawl". Gadulec - 56786033.

76 komentarzy:

  1. [Hej! Nie wiem, dlaczego nikt od południa nie znalazł czasu, żeby Cię przywitać, ale ja już naprawiam ten błąd. :D
    Kartę bardzo się przyjemnie czytało, muszę przyznać, chociaż Lisa będzie pewnie trochę nabzdyczona, że młodszy od niej wampir może poszczycić się niższą generacją. :D
    Tak czy siak zapraszam do siebie, może uda nam się coś fajnego wymyślić!]

    Lisa

    OdpowiedzUsuń
  2. [taka fajna i udana postac i tak malo chetnych ^^ Zapraszam jak coś do Chloe ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam już oficjalnie na blogu i kłaniam się nisko!
    Jak już wspominałam w mailu - fantastyczna postać! Niesamowicie przypadła mi do gustu, jest naprawdę świetna i genialnie dopracowana. Ten okres historyczny - miodzio! I same opisy są naprawdę świetne, aż czyta się z zapartym tchem :)
    Musimy koniecznie pociągnąć jakiś wątek. Tylko pytanie, jakie hmm... Jesteś łowcą głów, można cię wynająć? :)]

    Z wyrazami szacunku,
    Książę Marcus Crowford

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witam serdecznie w naszych progach, choć sama jestem jeszcze nowa. Za tło historyczne już kocham mocno, bardzo przyjemnie mi się czytało. Nie jestem obyta do końca w uniwersum, więc dziękuję również za objaśnienia co do klanu :) Oczywiście zapraszam do siebie w razie chęci - pomyślimy co by im tu stworzyć, choć są z zupełnie różnych światów.]

    Może pokażesz mi swój świat?
    Hellen Stainville

    OdpowiedzUsuń
  5. [Naprawdę dopracowana i świetna postać! Osobiście wizerunek uznaję za dopasowany idealnie. Całość kompozycji przyciąga. Ganrelici mają w sobie coś, być może to ta zwierzęca cząstka... ;) Jak coś, zapraszam do siebie.]

    Dragomir Bolivar

    OdpowiedzUsuń
  6. [To wpadam ponownie tez oficjalnie ;)
    hmm... pomyslmy *mysli* moze oboje by sie znalezli w jakims miejscu publicznym na jakies donioslej imprezie pod scisla ochrona i kazdy by wykonywal swoja robote. Ona - nadzorowala by ochrone a on by dostal namiar na kogos do sprzatniecia?
    Albo jakies spiecia z przeszlosci: Chloe spala tylko 50 lat. Wiec w czasie by bylo akuratnie ^^]

    Chloe

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ta, tak słodziłam, że nie zauważyłam, że zrobiłam błąd -.-' Cała ja! :P I względem wątku to obstawiam przy burzy mózgów. Można by tu znaleźć jakieś powiązanie z Animalizmem mojego Drago, a tą samą dyscypliną twojej postaci (bo jak dobrze pamiętam Gangrelici też się tym charakteryzują).]
    Dragomir Bolivar

    OdpowiedzUsuń
  8. [Może twój pan zechce zrobić z Francisa ghoula? Niestety nic innego mi nie przyszło na myśl ;-;]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Hm, hm. Wiesz, nasze obie postaci brały udział w dość ważnych historycznie wydarzeniach, z mojej strony rewolucja, z Twojej strony wojna secesyjna... A co powiesz na to, żeby Lisa poznała Twojego Huntera jeszcze za życia? Kilka spotkań, nic bliższego, ale z całą pewnością u obu stron pojawi się niemałe zdziwienie, gdy zobaczą się po tej ciemniejszej stronie w czasach współczesnych.
    Jak nie, to możemy zrobić burzę mózgów ;)]

    Lisa

    OdpowiedzUsuń
  10. [No to witam ponownie na blogu. Moją opinię o karcie już znasz, ale się powtórzę jeszcze raz: wielkie wow. Naprawdę kapitalnie stworzona postać i genialna historia. Chociaż lubiłem Twojego Diakona, to szalenie się cieszę, że jednak jest Hunter. Niesamowita postać. Liczę na jakiś wątek. ;)]

    Quinlan

    OdpowiedzUsuń
  11. [w Ameryce jest 2 lata, zanim dotarla na kontynent minelo pare miesiecy i +/- 50 lat, zatem jestem pewna ze gdzies by sie natkneli, pewnie gdzies tak jak piorka mu juz opadly i powoli stawal sie, uzyje twego slowa, "rasowy".
    <.< e too co do relacji to mam teraz kosmate mysli *rumieni sie* kochankowie? pewnej nocy by ja opuscil bo mial robote do wykonania, a ze sie z tym nie podzielil, Chloe mogla by sie wsciec]

    Chloe nadal czerwona na twarzy

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Jak uwazasz ;)
    i dlatego mialby swietna wymowke by dac noge i jedno nie wylacza drugiego.
    Jakby byl przystojny, ladny i mial w sobie to cos to czemu nie, akurat ona ma ma osobliwy poglad, ze wampir to wsmpir i niewaxne skad, byle by sprzatal po sobie i nie robil problemy *szczerzy sie*. No ale jak wspomnialam to tylko kosmate mysli - udzielil mi sie moj blog prywatny, gdzie akurat mam bara-bara ^_^ - wiec nie warto az tak myslec nad nim.]

    Chloe

    OdpowiedzUsuń
  13. [*zawiesza sie* co zrobic.
    Nic nie moge na to poradzic jak mnie "meczy" facet na blogu xD Nigdy nie gralam w VN wiec na dobra sprawe nie wiem - teoretycznie, bo nie zawsze chce mi sie wchodzic w strony w nie poswiecone i nie chodzi o samo VM tylko inne "gry" Cala ja. z checia bym pograla ale na moim kompie sie raczej nie da ;/ Jakas napewno... ]

    Chloe

    OdpowiedzUsuń
  14. [czemu nie - wysle naszego Franciska z, uwaga, kapciem i cie spacyfikuje xD ale bedzie przy tym smiechu ^_^
    Lekkie? Jestes pewna ze po przyjacielsku sie nie wykoncza? ^^ Dobra... bedziesz zla jak cie poprosze o zaczecie? dostalam "plamki" przed oczami - takie glupie zjawisko, gdy sie wpatruje w jeden punkt >.< co troche wkurza ;/
    Prosic? Dostaniesz czekolade xD]

    Chloe przymilajaca xD

    OdpowiedzUsuń
  15. [moze lepiej nie wnikac z czym xD
    *sznuruje usta* ;>
    Nie pali sie - ja nie uciekne xD wiec moze ^_^]

    Chloe dajaca buziaka na dobranoc

    OdpowiedzUsuń
  16. [Ja zawsze staram się coś wymyślić, bo głowę z reguły mam pełną inspiracji, a przynajmniej próbuję, bo nie znam tego uniwersum aż tak dobrze jakbym chciała. Ale dokształcam się różnymi zakładkami, autorzy są pomocni :)
    Zastanawiam się, czy nie zahaczyć ich jakoś historycznie, bo Hellen zadomowiła się w Stanach przed drugą wojną światową. Jeśli lubisz ten okres to możemy zrobić z tego jakąś podstawę powiązania, a jeśli zostawiamy ich tak o, bez wcześniejszych znajomości to proponuję wysłać Hellen w teren w jakieś dość dzikie miejsce, gdzie moja wampirzyca mogłaby zostać wysłana z dość nietypową dla siebie misją na przykład znalezienia naturalnego remedium na dolegliwości związane ze spożywaniem ludzkiego jedzenia. Jako dziecko technologii mogłaby mieć problemy z poruszaniem się po lesie i albo Hunter jej pomoże (jako najemnik lub z dobroci serca) albo najpierw będzie próbował ją upolować jako intruza, a potem może da się przekonać do pomocy? Co o tym myślisz?]

    Wyruszam.
    Hellen Stainville

    OdpowiedzUsuń
  17. [Co powiesz na to, byśmy razem zwalczali, w dawnych czasach, niedobitków byłego Księcia Los Angeles - Bryona Fergusona? Quinlan zajął się głównym zagrożeniem, ale nawet nie chcę mu zawracać głowy płotkami :) Co powiesz na to byśmy wkopali ich dwóch w jakąś akcję-zasadzkę, która obróci się przeciwko nim?
    Na dodatek możemy to pociągnąć w teraźniejszości - jeden z bliskich ludzi Bryona, który wydawało się, że zginął, okazuje się, że żyje i zaczyna podburzać niektórych Brujah. Co ty na to? :)]

    Z wyrazami szacunku,
    Książę Marcus Crowford

    OdpowiedzUsuń
  18. [A to powiem Ci, że aż taka wtajemniczona w te sprawy to nie jestem. I dziękuję za ciekawostkę ;)
    Gdzieś wyczytałam, że kiedyś byli sojusznikami, a później Gangrelici odwrócili się od Tzimisców. Ale, jak to wyglądało i wygląda obecnie nie umiem stwierdzić. Na pewno są między ich klanami poróżnienia, ale tym tropem zdążymy pójść. Skoro Hunter nie jest zainteresowany polityką to nawet dobrze, bo Drago właściwie też nie (polityka to nie domena Tzimisce, bo oni wolą, cytując: "jedyną drogą rozwiązania sporu była walka krwawa i bezpardonowa. W historii Tzimisców nie było nigdy skomplikowanych sojuszy, czy cierpliwie wypracowywanych kompromisów. Siła stanowi prawo").
    Niezły pomysł i a tymi artefaktami, jak i polowaniem na Drago. Można by zacząć, że Hunter dostał jakieś zlecenie na Drago, albo coś co on posiada (obraz jakiś?), ale (o ile da się go przekupić!) mój wampir będzie miał dla niego lepszą propozycję związaną z relikwią Sabbatu. Hm...?]
    Dragomir Bolivar

    OdpowiedzUsuń
  19. [Witam również. ;) Pewnym nawiązaniom się po prostu nie mogę oprzeć i już. :)
    Na wątek chętnie wpadnę. Pomysły?]

    Victor

    OdpowiedzUsuń
  20. [Witam Cię i bardzo dziękuję za miłe słowa. Niesamowicie się cieszę z tak miłego przyjęcia na blogu i tego, że malkaviański strumień świadomości wcale tak bardzo nie odstrasza.
    Muszę się zrewanżować komplementami, bo Twoja karta robi piorunujące wrażenie. Zwłaszcza świetnie opisana historia, w której idealnie przeplatasz fakty historyczne z naturą Gangrelitów. Wspaniała postać i z wielką przyjemnością zgłoszę się po wątek. Jeszcze nam się uda stworzyć duet niczym Beckett i Anatole! :D
    Jeśli Hunter był wcześniej w LA możemy pomyśleć nad jakimś powiązaniem z przeszłości. A jak nie to można zrobić znajomość od zera. Pytanie tylko jaki wątek i jakie relacje by Cię najbardziej interesowały. :)]

    Vangelis

    OdpowiedzUsuń
  21. [Dzięki! Ale naprawdę trochę nad tym siedziałam z setką różnych stron i artykułów. Ale już zakupiłam podręcznik Sabatu i będę się edukować :D Ale mniejsza z tym.
    Omińmy temat przekupstwa, bo wyszło, że nie wszystkich da się omamić pieniądzem :P Czyli idziemy tropem relikwii (albo innego przedmiotu) i jej odnalezienie i zdobycia, w jakimkolwiek celu. To na pewno zmusiłoby ich do spędzania pewnej ilości czasu razem. Huh, aż ciekawe, czy dadzą radę! Czy jednak inny trop na początek, a do relikwii dojdziemy?]
    Dragomir Bolivar

    OdpowiedzUsuń
  22. [Dobra to jest plan i to bardzo dobry plan - Hunter jako szeryf pewnie sprawdziłby się znakomicie :) To co powiesz, byśmy zaczęli tuż po tym jak Marcus wstąpił na stanowisko Księcia?
    Krótkie spotkanie w biurze, a potem akcja?
    Mam zacząć? :)]

    Z wyrazami szacunku,
    Książę Marcus Crowford

    OdpowiedzUsuń
  23. [Historia strasznie mnie wciągnęła,normalnie czułam, jakby coś miało zaraz rzucić mi się na kark... Wątek, z chęcią, ale nie mam żadnego pomysłu, więc jeżeli wyjdziesz z inicjatywą ja się dostosuję.]
    Rebecca Wulon

    OdpowiedzUsuń
  24. Awww... Jaki piękny i rasowy Gangrel. <3 Oczywiście! Ja sobie tych naszych klanowych pokładów nienawiści nigdy nie odmówię.
    Jak uważasz - Niko będzie na tyle bezczelny, by próbować wkurzyć Gangrela, czy też to Hunter będzie się próbował pozbyć Niko z miasta? O, albo jeszcze lepiej - wpakujmy ich wspólnie w jakieś niebezpieczeństwo i zobaczymy czy prędzej się sobie rzucą do gardeł czy też jakoś zmuszą się do współpracy (jednocześnie starając się drugą stronę maksymalnie wykorzystać i wystawić). Na pewno będzie pięknie!

    Niko

    OdpowiedzUsuń
  25. [Witam. Strasznie się cieszę, że Illviana tak się podoba, bo sam pomysł na nią pojawił się nagle i w porę zdążyłam wszystko przelać do Worda, dlatego może taka ciekawa wyszła ;P Motyw braku wzroku, czuję, ze bedzie problematyczny w wątkach, ale to za ciekawe by zrezygnować xD
    Jestem jak najbardziej za wątkiem, skoro mówisz, że dogadają się ;) Tylko pomysły jakieś, cokolwiek ;D]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Tak sobie myślę, że można by zrobić, że wcześniej mieli już ze sobą do czynienia, ale poza kilkoma wymienionymi informacjami, kontakt nie pogłębił się i szybko urwał. Dopiero teraz zaczynając od interesów i relacji czysto biznesowej, może im faktycznie wkręcić stopniowo bliższą relację, by oboje dali się poznać ;) Akcja + Psychologia to zawsze boskie elementy do wątku :D]

    Illviana

    OdpowiedzUsuń
  27. Za każdym razem, gdy przez myśl przemykało jej, że nie może być już gorzej – życie pokazywało jej, jak bardzo się myliła. Nie wiedziała skąd, nie wiedziała, dlaczego, ale fakty były faktami. O wiele bardziej wolałaby teraz siedzieć spokojnie w swojej posiadłości, ucząc się kolejnej roli i słuchać rad swojej donny Elviry, która zawsze umiała jej doradzić. Pewnie dlatego jej własny Ghoul został jej wierną przyjaciółką.
    Będzie z niej bardzo dobry i zdolny Toreador. Kiedyś. Ale nie teraz.
    Odbyła już rozmowę z Egzekutorem. Jeśli kiedykolwiek chciała go zobaczyć i z nim porozmawiać – z całą pewnością teraz żałowała swoich zachcianek. Z całą pewnością to wszystko dotrze do Księcia. A czym jest jej słowo przeciw bardzo mocnym i ciężkim do podważenia zarzutom?
    Pytanie tylko brzmi: komu aż tak bardzo zaszła za skórę, że musiał się na niej zemścić?
    I jak mogła być zaślepiona własną sprawą, żeby nie zauważyć zniknięcia tak zdolnej śpiewaczki?
    Nikt nie wiedział, że tutaj jest. Nawet jej kochana Elvira. Nikt nie wiedział, że wybrała się do Griffith Park. Była zawiedziona wszystkim – zaczynając od marnego żywota, kończąc na ubraniu, które tak bardzo nie pasowało do wielkiej diwy operowej. Wyglądała jak zwykła kobieta, która najwidoczniej domaga się kłopotów, wychodząc tak samemu w środku nocy. Jakby uliczne gangi sprawiały naprawdę mało problemów…
    Była wampirzycą, to prawda, ale czy miałaby szansę w starciu z kilkoma rosłymi mężczyznami? Sama nie wiedziała. Na szczęście nie musiała się przekonywać, bo nie spotkała na swojej drodze żadnego podejrzanie wyglądającego typa.
    Zatrzymała się niedaleko Obserwatorium. Zerknęła w bok. Im głębiej by wchodziła, tym bardziej miałaby okazję podziwiać brzydotę tego miejsca. Wysuszonego, pokrytego betonem. O wiele piękniej miasto wyglądało nocą z górnych pięter jakichś posiadłości czy hoteli niż z samego dołu, w bardzo nieprzyjemnych dzielnicach.
    Powinna unikać brzydoty tego miejsca. Ale jej dzisiejszy nastrój, wyczerpanie i poczucie beznadziei popchnęło ją właśnie w tamtą stronę. Szła więc powoli, nie odczuwając w ogóle chłodu, który panował w mieście nocą. Zmęczona wędrówką przysiadła w końcu przy jakimś krzewie i zamknęła oczy. Nie spodziewała się tutaj nikogo o tej porze, kto mógłby zmącić jej spokój.
    A najwidoczniej powinna.

    [Mam nadzieję, że nie jest aż takie złe, jak mi się wydaje, że jest. ._.
    Zostawiam Tobie spotkanie naszych dwóch postaci. ;) Lisa jest tu naprawdę podłamana. :<]
    Lisa

    OdpowiedzUsuń
  28. [Połączenie 'dzikiego, związanego z naturą' i 'bardzo miastowej, uległej owieczki', ciekawe by było :D

    I też byleby nie udało mu się poznać, że wcale nie jest taka biedna i zagubiona, hehe~

    I żeby nie okazało się, że Hunter dostał zlecenie (skoro łowca nagród hm hm) od anonimka - i gruba koperta z pieniędzmi - na 'taką jedną z darem widzenia', która wcale nie byłaby Shiwą, nie nie, skądże ;p ale jak tu unicestwić taką małą zagubioną dziewczynkę... chociaż może nie unicestwić, a dostarczyć w jednym kawałku..? też bym chciała coś zagmatwanego, żeby z prostej misji zrobiło się coś skomplikowanego---
    Takie luźne bzduranie do rozpoczęcia wątku, może? ^///^ albo w innym kierunku, jeśli nie to preferujesz, no]

    Shiwa Sharkriel

    OdpowiedzUsuń
  29. [Wiesz co, tak myślę i miałbym pewien pomysł, ale łatwiej byłoby mi go z Tobą obgadać na mailu. Jeśli Ci pasuje to napisz do mnie - mail mam w profilu. Opiszę Ci wtedy pomysł i dasz mi znać co o tym myślisz. :)]

    Vangelis

    OdpowiedzUsuń
  30. [Dla mnie w ogóle genialny pomysł, chętnie wyjdę poza świat przedstawiony na blogu i jestem otwarta na nowości pod warunkiem, że jak coś pokręcę to mnie poprawisz :D Także chętnie zacznę nasz wątek w najbliższym czasie. Zastanawiam się jak można by ich powiązać i przychodzi mi do głowy pewien pomysł. Co powiesz na to, by w czasach prohibicji Hunter miał mnóstwo roboty z wampirami, które nadzwyczaj mocno odczuwały skutki nadmiernego picia alkoholu i groziło to rozpadem wielu struktur, było niebezpieczne zarówno dla wampirów i ludzi? Hellen zanim dostała się do pentagonu przeszła naprawdę długą drogę i może nawiązali współpracę, dzięki której Hunter dbał by "na jego terenach" nie było żadnego wampira odurzonego alkoholem (nie dość, że psychoza, to jeszcze nudności po spożyciu alkoholu), a Hellen umieszczała ich w odpowiednim miejscu w klinice, próbując ich jakoś podratować. Później pewnie lądowali w psychiatryku, ale to mógłby być dobry wstęp do tego dlaczego Hellen nadal szuka jakiegoś remedium na spożyte ludzkie pokarmy. Jak myślisz? Ma to ręce i nogi?]

    Hellen

    OdpowiedzUsuń
  31. [Ciekawy fragment, nie powiem, że nie. Zdecydowanie w tym przypadku faktycznie ich znajomość może mieć jasne podstawy, bez zbędnego udziwniania. ;) Oj tak, z Niko prawdopodobnie wplączemy relikty w wątek, z dość jasnych powodów. Więc zgadzam się na niedublowanie.
    Lektura Klanu niewątpliwie pomaga, za to ja zbieram się za lekturę Podręcznika Sabatu, więc pewnie coś się w mojej głowie zrodzi, ale na ten moment trzymajmy się tego, co mamy. Znaczy się Drago mógłby Huntera zaangażować w coś bezpośrednio z nim związanego, ale co... ? (w ramach żartów, mój mózg podsuwa pomysł: odnalezienie skradzionego miniaturowego Vozhda, albo Piekielnego Ogara?)]
    Dragomir Bolivar

    OdpowiedzUsuń
  32. Obrazek: http://funkyimg.com/i/29GVQ.png

    GDZIE JESTEŚ?

    Pomimo swojego młodego wieku, zdaje się, że zdobywasz coraz większe uznanie w oczach nieśmiertelnego społeczeństwa. Jesteś silnym, oddanym i pewnym własnych osądów Gangrelitą. Cenisz sobie swoją niezależność, a neutralność polityczna wbrew pozorom przysparza ci więcej przyjaciół niż wrogów. Postanowiłeś jednak zostać łowcą głów, wszędzie tam gdzie się zatrzymasz. Wbrew pozorom zleceń nie jest tak mało, zajmujesz się sprawami Primogenów, Księcia i wielu innych wampirów, jeśli czujesz ku temu potrzebę.

    Ostatnie zlecenie, które wykonałeś dostałeś od Księcia Los Angeles, Marcusa Crowforda. Tyczyć się to miało dobijania popleczników byłego Księcia Los Angeles, Bryona Fergusona oraz sprawdzenia, czy Sabbat nie miał nic wspólnego z ukrywaniem ich. Wszystkie ślady wskazywały na to, że Lasombra maczała w tym palce, a Crowford chciał uniknąć ataku nim ten zdążył jeszcze przyjść.
    Śledzenie popleczników było trudne i czasochłonne, ale Twoje zmysły oraz wrodzony spryt pozwoliły ci skutecznie znaleźć ich trop. Maleńka, zaledwie czteroosobowa, grupka wampirów Brujah nie była dla Ciebie wyzwaniem, ale wbrew pozorom - ostrożności nigdy za wiele. Nieśmiertelni ci próbowali przeciągnąć na swoją stronę tych, którzy wahali się, czy powinni zaufać Marcusowi Crowfordowi i jego sprawie. Czasem się udawało, ale po jednej porażce nie mogli zadawać sobie sprawy, że mają na swoim ogonie pojawiającego się niczym mgła Gangrela.
    Zaczaiłeś się na nich niczym drapieżnik na zwierzynę.

    Pomimo Twojego niemalże perfekcyjnego przygotowania, nie zastałeś Kainitów w ich zwyczajowej kryjówce. Nie wyglądało też na to, by przygotowali jakąś pułapkę. Schronienie w szopie na opuszczonym złomowisku wyglądało jakby przeszedł przez nie huragan. Okiennice trzeszczały niespokojnie, a zimno miejsca przenikało twoje ciało. Wszędzie porozrzucane były papiery, jakby ktoś próbował w pośpiechu zebrać je wszystkie i przenieść w inne miejsce.
    Co tu się do licha działo i dlaczego Brujah tak bardzo martwili się o dokumentacje? W co chciał wmieszać się Sabbat?
    Im dłużej stałeś w tym miejscu, tym więcej pytań przychodziło Ci do głowy.
    Przerzucałeś papiery, chcąc znaleźć jakikolwiek ślad planów wampirów. Dziwaczny spis imion, zdjęcia miejsc w Los Angeles oraz gdzie niegdzie zapiski o Tzimisce. Słabo uprzątnęli, ale teraz masz przynajmniej dowód, że Sabbat macza w tym palce. Nagle wbiłeś spojrzenie w coś, czego z całą pewnością nie spodziewałeś się w tym miejscu.
    Przekreślone czerwonym mazakiem dokumenty z wielkimi literami "Gangrel" w tytule. Wpięte zdjęcie klubu na Wzgórzach Hollywood oraz znak klanowy Tzimisce. To co zadziwiło cię bardziej w tym wszystkim to dopisane ołówkiem na marginesie imiona.

    Hunter/Tiberius

    Co teraz uczynisz?

    Słówka: eksperyment, działo, biuro, komputer, Tremere, koncert, gitara, gotka, las, kij bejsbolowy

    MISTRZ GRY

    OdpowiedzUsuń
  33. [Przepraszam, że Ci odpisuję prawie po miesiącu, ale jestem na takim trochę bezterminowym urlopie, bo choruję.
    Strasznie się cieszę widząc Gangrela, Gangrele rządzą, a Twój Hunter jest równie cudny co nasz ulubiony Beckett. Niedługo wracam na bloga i jeśli nadal zapraszasz to chętnie z zaproszenia skorzystam. :)]

    Beckett

    OdpowiedzUsuń
  34. [Strasznie przepraszam, że tak długo, ale jest początek. Mam też nadzieję, że jest w porządku, bo trochę się bałam, gdy go pisałam :)]

    Marcus usiadł na krzesło, a raczej padł na nie, choć nie powinien tego robić jako dobrze wychowany Ventrue - jednak był zmęczony dzisiejszym dniem i to nawet bardziej niż powinien.
    Właśnie odbyło się pierwsze spotkanie z Primogenami, w większości tymi, którzy pozostali po Bryonie Fergusonie. Zostali oni odsunięci przez Księcia Brujah w cień, a teraz mogli znowu głosić to, co im ślina na język przyniesie. Zasypali Crowforda ogromem informacji, próśb i potrzeb.
    A on ledwo dwa dni temu zasiadł na stołku Księcia Los Angeles.
    Marcus uniósł dłoń i rozmasował skronie. Musiał to wszystko poukładać. Zdawał sobie sprawę, ile pracy go jeszcze czekało nim wszystko w Los Angeles wróci do normy. Ferguson zrobił przez te kilka lat tyle zamieszania, że Marcus czuł, że co najmniej ćwierć wieku będzie to naprawiał. Wiedział o tym wszystkim w momencie zgłaszania swojej kandydatury na Księcia. I Camarilla go zaakceptowała podejrzewając, że da sobie radę.
    Ale Marcus był w tym momencie nawet bardziej niż bezradny. I zmęczony. Kłopoty piętrzyły się i piętrzyły przed nim niczym mityczna wieża Babel. Nagle wampiry obudziły się z letargu i strachu przed Księciem Brujah, zaczęły zauważać szansę na poprawę losu. A nieśmiertelnych w tym mieście nie była garstka - było ich tysiące i każdy chciał, aby ich głos wysłuchać.
    Crowford nie chciał, by czyjakolwiek prośba została pominięta. Nie tak obiecał sobie działać. Miał być przedstawicielem słuchającym "swoich obywateli", a nie tylko żerującym na ich nie-życiach.
    Młody Ventrue uniósł dłonie do ust.
    - Spokojnie, Marcus. To do ciebie niepodobne, by tak ulegać emocjom - wyszeptał do siebie, sięgając po skórzany notatnik leżący na dębowym biurku. Miał tam zapisane wszystkie ważniejsze obowiązki oraz plany rozbicia pewnych spraw na mniejsze jednostki.
    To miało być podstawą jego działania - delegowanie ludzi do pomocy mu, a nie zajmowanie się wszystkim samemu. Chciał zbudować wokół siebie mur lojalnych i kompetentnych wampirów, którym nie będzie musiał patrzeć na ręce, a będzie więcej niż w stu procentach pewny, że dadzą sobie radę z każdym zadaniem.
    Marcus chwycił za długopis i wykreślił spotkanie z Primogenami z listy. Tutaj był pewien, że są to rzetelne wampiry. Może nie niezastąpione, ale z całą pewnością profesjonalnie podchodzą do pewnych spraw dziejących się Los Angeles. Chciał jeszcze każdego z nich poznać bliżej, ale to dopiero w kolejnych dniach. Fascynował go Vangelis, Primogen Malkavian, który wyprzedzał zdecydowanie swoją reputacje, a jego słowa, choć pokręcone i pełne zagadek, zdawały się kryć jakąś przedwieczną mądrość. Marcus czuł się zainteresowany i był gotów spędzić więcej czasu na rozmowie z tym wampirem.
    Nie do końca też wierzył Primogenowi Brujah, ale sam się sobie nie dziwił - w końcu Książę Bryon Ferguson, choć został zgładzony, wciąż miał w mieście wielu popleczników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego właśnie sprowadzały się też kłopoty Marcusa. Nie mógł wprowadzać zmian, póki nie wyczyści podwórka ze wszelkiego plugastwa, które może narazić poprawki jakie chciał uskutecznić w Los Angeles. Potrzebował do pomocy w "porządkach" kogoś, kto będzie na równi lojalny wobec wprowadzanego porządku oraz bezwzględny wobec wrogów. Marcus nie wymagał od takiego wampira szacunku wobec niego, co mogło brzmieć dziwnie, ale wymagał tego, by wierzył w to, co Książę Ventrue chce wprowadzić - bezpieczeństwo oraz porządek dla wampirzego społeczeństwa Los Angeles. Szeryf miał być jego prawą ręką, ale nawet jeśli mieliby się nie dogadywać na osobistych i charakternych fundamentach to musieli wierzyć w te same wartości i dążyć do ich zdobycia. To gwarantowało nić lojalności, ale nie tą rozumianą jako to, że Marcus miał być "panem i władcą". Nie o to chodziło Crowfordowi. Wraz z szeryfem mieli być partnerami, a Ventrue chciał uniknąć tworzenia z tego potencjalnego wampira narzędzia na każde swoje zawołanie, bo tak się nie buduje silnej społeczności. Tak się tworzy niewolników, a wspomnijmy choćby Spartakusa czy, ba nawet bliżej, władzę Księcia Fergusona.
      Co z tego wyszło?
      Mężczyzna spojrzał na zegarek. Za dziesięć druga. O drugiej umówił się na spotkanie z kandydatem na stanowisko szeryfa. Jego stwórca - Dunstan Fitzroy - chwalił sobie tego nieśmiertelnego, twierdząc, że znał jako tako jego Stwórcę jeszcze nim ten rozpłynął się w powietrzu. I bardzo sobie go chwalił. Choć ich spotkanie długo nie trwało, Dunstan twierdził, że Tiberius wywarł na nim dobre wrażenie.
      Marcus mógł spodziewać się po jego wychowanku przydatnych umiejętności oraz rozmyślnego umysłu. Choć pewnie wychowanek w przypadku Gangrelitów to dość duże słowo. Tego konkretnego nieśmiertelnego, ponoć, czekała wielka sława i swoja reputacja jeśli będzie trzymał się obranej przez siebie ścieżki.
      Po takich referencjach Marcus mógł podejść nawet bardziej niż pozytywnie do wampira, ale był ostrożny w osądach. Chciał sam dowiedzieć się czegoś o tym niezwykłym mężczyźnie.

      Crowford uzupełniał dokumenty, gdy nagle w jego gabinecie rozległo się pukanie. Do pomieszczenia wszedł egzaltowany lokaj, ghoul Marcusa, który ukłonił się krótko i oznajmił, że przyszedł oczekiwany przez wampira gość. Ventrue kazał wpuścić go do środka.
      Marcus wstał z fotela i podszedł do przybyłego Gangrelity. Wyciągnął do niego dłoń, by obdarować go pewnym i mocnym uściskiem.
      - Witaj w posiadłości książęcej, panie Hunter. Cieszę się, że mogę tu gościć wampira pańskiej sławy. To zaszczyt, dużo o panu słyszałem. Proszę, niech pan spocznie.
      Marcus miękkim gestem wskazał na dwa fotele znajdujące się na środku pokoju, oddzielone od siebie prostym, ale eleganckim stolikiem kawowym.
      - Napije się pan czegoś?

      Z wyrazami szacunku,
      Książę Marcus Crowford

      Usuń
  35. [Mam limit, ale jeden z nich jest wątkiem zarezerwowanym. Na razie Autorka milczy, więc za jakiś czas się odezwę, jeśli okaże się, że to fałszywy alarm ;) Dzięki wielkie! Toma uwielbiam z samej zasady, chociaż mam w plecy sezon SH. Z historią Twojej postaci zaznajomię się wieczorem, bo teraz siedzę z anatomią, ale nie chciałam milczeć.]

    kaznodzieja

    OdpowiedzUsuń
  36. Ach, uwielbiam Twojego Huntera - piękna postać po prostu. :) W każdym razie piszę do Ciebie z takim małym zapytaniem. Tworzę właśnie postać szeryfa. Od Księcia słyszałam, że na początku Hunter trochę szeryfował i chciałam się dowiedzieć kiedy i jak długo, żeby jakoś się mniej więcej osadzić w czasie. Będę wdzięczna za tą drobną pomoc. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie. :)
      Około wiek temu (w tym samym czasie co Marcus objął urząd) i bardzo krótko (kilka miesięcy? rok?), więc z czasem za bardzo nie musisz się ograniczać. Wiesz Hunter był wtedy jeszcze młody i trochę próbował sobie znaleźć miejsce w świecie - a to w Camarilli, a to gdzie indziej, ale jakoś dłużej miejsca nigdzie nie zagrzał. :)

      Usuń
  37. [Zdecydowanie ten wątek z przymrużeniem oka, który zaproponowałam mi wystarczy, bo nie ukrywam, że czasem brak w wątkach czegoś weselszego, a co jak co, wampiry też czasem potrzebują rozrywki. Połączmy coś zabawnego z pożytecznym. Poszukiwanie Vozhda! :D Czyli oboje się zgadzamy?]
    Dragomir Bolivar

    OdpowiedzUsuń
  38. [Cześć! Strasznie Ci dziękuję za tyle komplementów. Naprawdę się obawiałem, że Wolfi się jednak na blogu nie przyjmie, a tu taka miła niespodzianka. Pewnie, że jestem chętny na wątek. :)
    Z tego co kojarzę, to Ty tam tworzysz bardzo ciekawe powiązanie z moim stwórcą, więc co powiesz by i naszym panom dać jakieś ciekawe powiązanie?]

    Amadeo

    OdpowiedzUsuń
  39. [Stwierdziłem, że łowca będzie zbyt oklepany:D I bardzo dziękuje za miłe słowa.
    Odnośnie wątku,to jak najbardziej jestem chętny. Jak coś wymyślę to się odezwę. Chyba, że ty masz jakiś pomysł.]

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  40. [ten drugi pomysł mi się podoba. Martin mógłby się dowiedzieć, od kogoś, kto się dowiedział od przyjaciela, znajomego, znajomej, znajomego, że Hunter handluje informacjami. To gdzie odbędzie się spotkanie naszych panów? Jakiś klub? Czy może bardziej zaciszne miejsce pokroju ciemnej, ślepej uliczki?:D]

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  41. [Dzięki za danie wolnej ręki :). Zaczne jutro, dobrze? Teraz to zapewne siedziałbym i czekał aż mnie olśni;)]

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  42. - Więc mówisz, że znasz kogoś kto ma interesujące mnie informacje.- powiedziałem unosząc brew, w geście nie małego zdziwienia.
    - No oczywiście. Mówią na niego Hunter. Handlarz informacjami, spotkasz go w klubie „Enclave”, ale siedzi tam tylko wieczorami w piątki.- wymruczał informator. Nigdy nie lubiłem go i z wzajemnością. Jednak facet potrafił zbierać (oprócz butelek i puszek) informacje jak mało kto. Z kieszeni wyciągnąłem 20 dolarów i dałem mu na wyciągniętą od prawie, że początku rozmowy rękę.
    ****
    Jak mówił słynny na całe miasto „Don Żulero” pojechałem w piątek wieczorem do klubu „Enclave”. Nigdy nie przepadałem za klubami nocnymi, ale chyba taka jest specyfika mojego zawodu. Wszędzie są informatorzy oraz sensacje. Trzeba tylko odpowiednio pogrzebać w brudach miasta i znaleźć obie kilku informatorów. A takimi ludźmi zwykle okazują się osoby z marginesu społecznego, albo z biedniejszych rodzin, gdzie każdy pieniądz jest, co najmniej na wagę złota. Przekroczyłem próg tego szanowanego przybytku. Słyszałem co nieco o tym klubie. Prawdopodobnie, atmosfera jest bardzo…oryginalna. Gotycko-punkowe klimaty, no w moim przypadku gotyk-nie, punk-tak. Ale nie jestem tutaj aby podziwiać wystrój, ani striptizerki. Informacje są teraz najważniejsze.
    Było strasznie gorąco, więc rozpiąłem swoją kurtkę z czarnej skóry i podciągnąłem rękawy do połowy przedramion. Rozejrzałem się przy barze w poszukiwaniu opisanego (za dodatkową opłatą) Huntera. Nie było go przy barze, zrobiłem więc rundkę po klubie. Zastałem człowieka odpowiadającego opisowi, w możliwie najbardziej oddalonym miejscu w kącie sali. Przysiadłem się nawet nie pytając o pozwolenie.
    - Dobry wieczór. Słyszałem, że handlujesz informacjami. A tak się składa, że kilku potrzebuję.- powiedziałem, lekko podniesionym głosem, aby mnie usłyszał.- Interesuje mnie Arthur Davenport. A właściwie to co z niego zostało.- wygodniej oparłem się o krzesło i skrzyżowałem ręce na piersi. Uśmiechnąłem się przy tym lekko.- Chcę wiedzieć, gdzie szukać jego mordercy, albo poznać nazwiska osób, zamieszanych w to wszystko. Ktoś mi powiedział, że wiesz.- uniosłem przy tym jedną brew.

    [Mam nadzieję, że takie zaczęcie może być]
    Martin

    OdpowiedzUsuń
  43. [Dziękuję bardzo! Jak już pisałam wcześniej, uwielbiam Twojego Huntera, więc tym bardziej się cieszę z komplementu! :) Nikt by się szeryfa Setyty nie spodziewał. Ale z drugiej strony, gdzie by się taki drań mógł lepiej zadomowić, prawda? :)
    Z wielką chęcią. Pytanie tylko - zakładamy, że się znają? Bo jeśli Hunter szeryfował tak krótko, to po drodze był jeszcze co najmniej jeden szeryf. Z drugiej strony Seti już był w Los Angeles za czasów Huntera. Może sukcesywnie budując swoją pozycję, zwłaszcza w oczach nowej władzy, działał trochę na korzyść Camarilli? Wtedy nasi panowie mogliby kiedyś przy czymś współpracować. A teraz moglibyśmy poniekąd im odwrócić role. Jak myślisz? A może masz jakiś inny ciekawy pomysł?]

    Seti

    OdpowiedzUsuń
  44. [Nie myślałam nad tym, czy Vozhda odzyskać, czy unicestwić, ale sądzę, że skłaniałabym się ku tej drugiej opcji. Poza tym, po mojej znikomej aktywności wracam już, by być nieco częściej, więc mogę zacząć. Sądzę, że nawet dziś. ;)]
    Dragomir Bolivar

    OdpowiedzUsuń
  45. Godzinę temu zamknął wieko trumny, w której spał co noc i rozpoczął przechadzkę po swojej posiadłości, jakby wyczuwał, że coś jest nie tak, jak być powinno. Constantin nadal pozostawał na terenie kliniki, zaś Blasius błądził korytarzami znajdującymi się w podziemiach budynku. Rzadko tam schodził, a jeszcze rzadziej nie mówił o tym swemu panu.
    Dragomir zamknął zasuwę drzwi jednego z dwóch zejść i udał się w kierunku drugiego, rzadziej używanego przez niego samego, ale częściej przez ghoule. Niezapalając światła zszedł po kamiennych schodach. Czując jednolite, zrobione z tego samego materiału, co schody i podłoga w każdym z pomieszczeń na tym poziomie, podłoże powolnym krokiem ruszył przed siebie. Wiodła go intuicja, ale i zapach krwi Blasiusa.
    – Czyżby coś umknęło mojej osobie? – odezwał się stając za ghoule, który słysząc głos swego pana drgnął przestraszony, a wyraz jego twarzy łączył trwogę, obawę i błaganie o litość.
    – Liczba Vozhdów – wydukał, nie będąc w stanie dodać nic więcej.

    Masywne Vozhdy tarasujące niektóre części korytarza odliczyły się, co do jednego. Oprócz dwóch sztuk unicestwionych w zeszłym tygodniu. Mniejsze twory, które wyszły z rąk Dragomira snuły się korytarzami w mniejsze liczbie niż zwykle. Mijając jednego, zaś później kilka następnych dostrzegł to, co mogło niepokoić jego zmysły, jak i Blasiusa.
    Brakowało trzech miniaturowych Vozhdów. Dwóch w odcieniu zgniłej zieleni z łuską, kolcami i dwoma ludzkimi rękoma zamiast nóg, poruszającego się kołyszącymi skokami, a jednego białego, okrytego wybieloną skórą, z szeroką szczęką pełną ostrych zębów i kozimi rogami na zdeformowanym lwim łbie.
    Nie było po nich śladów, jeśli nie liczyć kilku martwych stworów leżących w ślepej uliczce pokrętnych korytarzy. Dragomir wykrzyknął kilka słów obrazujących jego wściekłość w języku niemieckim. Szybkim krokiem powrócił na wyższe piętro swej posiadłości.
    Zbyt wiele niewytłumaczonych rzeczy działo się wokół jego osoby, jak i kliniki. I bardzo mu się to nie podobało. Na sprawy związane z kliniką miał przyjść czas, ale zaginione vozhdy...
    Wiedział, że przyda mu się pomoc.

    Dragomir Bolivar

    OdpowiedzUsuń
  46. Poderwała gwałtownie głowę, gdy tylko usłyszała swoje imię wypowiedziane przez głos… jakby znajomy. Przed sobą widziała męską sylwetkę – nie była w stanie określić, kim jest przybysz. Podniosła się powoli i dość czujnie, bo dopiero teraz dotarło do niej, że wkroczyła na nieswoje terytorium. I może być potraktowana jak intruz. A ona nie chciała kłopotów. Chciała tylko świętego spokoju.
    Zachowywała się w tym momencie bardziej jak kot, mrużąc oczy i starając się rozpoznać, kim jest mężczyzna przed nią. Był kainitą, to z całą pewnością. Tylko… kim był dokładniej?
    Jej myśli dopiero po chwili zaczęły płynąć własnym tokiem, próbując skojarzyć fakty. Znajomy głos połączyć z wyglądem. I miejscem, w którym ostatnio go widziała. Jednocześnie, na drugim torze, oceniała czy grozi jej niebezpieczeństwo i powinna brać już teraz nogi za pas – czy też nic jej nie grozi i może spokojnie odpocząć, pogrążyć się w smutku, który jeszcze przed chwilą trawił jej martwe serce.
    - David? – zapytała niepewnie, gdy w jej głowie pojawił się jeden dany przebłysk.
    Właściwie ta historia nie była przebłyskiem. Była chwilą namiętności, krótkiej, ale jakże intensywnej. Montgomery był wtedy żołnierzem, o ile dobrze pamiętała. Zbliżała się wtedy wojna – nazwana secesyjną. Przez moment jeszcze starała się znaleźć wspomnienia sprzed około dwustu lat, które potwierdziłyby jej wersję wydarzeń.
    I rozluźniła mięśnie, co mogło wyglądać też, jakby odetchnęła z ulgą.
    - Mój Boże, to ty… - na jej ustach prawdopodobnie po raz pierwszy tego dnia pojawił się uśmiech. Podeszła kilka kroków w jego stronę, rozkładając ramiona, aby go uściskać, gdy dotarło do niej, że on może sobie tego nie życzyć. W końcu… ostatnio zniknęła bez słowa. I tak zakończył się ich „związek”. Mógł jej mieć to za złe.
    To chyba stanie się twoją tradycją, Lisa, że znikasz z życia czy też nie-życia mężczyzny bez słowa – albo zostawiając krótki list. Nie znaczy to jednak, że przestajesz ich kochać, szanować i doceniać. Nie. Ty po prostu podążasz za sztuką. Za własnym kaprysem. I mało kto potrafi to zrozumieć.
    - Nie miałam pojęcia, że jesteś kainitą… - odparła, cofając się o drobny krok. – Wybacz, to nie moje terytorium. Już stąd odchodzę. Szukałam tylko chwili… samotności…

    [Nie mam za co się gniewać. :) Mam nadzieję, że zaglądasz jeszcze na bloga i pociągniemy nasz wątek dalej! Bo może wyjść ciekawie. ;)]
    Lisa

    OdpowiedzUsuń
  47. [W takim razie dziękuję jeszcze raz. :)
    Nie orientuję się i trochę mam zaległości na blogu, więc najlepiej jak mnie we wszystko dokładnie wtajemniczysz.
    Jakby co mail mam udostępniony w profilu, więc możesz już mi tam odpisać.]

    Amadeo

    OdpowiedzUsuń
  48. Hej,
    Przeglądam sobie karty postaci i tak czytając Twoją wpadł mi do głowy pewien pomysł odnośnie planowanej przeze mnie postaci. Jeśli możesz - odezwij się. Mój mail: malkav349@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  49. [Witaj. Spóźniony czy nie, ważne że jest. :) Chętnie bym coś pokombinowała między nimi, zwłaszcza, że oboje odczuwają więź z naturą i nie potrafią żyć zbyt długo w betonowym świecie. Co powiesz na spotkanie w lesie, z dala od miasta? Wolisz stworzyć pozytywną czy negatywną relację?]

    Ilja

    OdpowiedzUsuń
  50. [Dziękuję Ci bardzo za tak wspaniały komplement. Beckett to Beckett - klasa sama w sobie. Za to jak czytam takie pochwały to się niesamowicie cieszę, że Danica dała radę choć po części dorównać Beckettowi. :) Ha, Gangrele moja miłość, więc wątek koniecznie musi być. Im bardziej klimatyczny tym lepiej. ;)
    Powiedz mi tylko mniej więcej po czyjej stronie jest Hunter. Bo z opisu to on mi również pasuje na Autarka, ale już w Twojej notce jest trochę bardziej tajemniczo... ;)]

    Danica

    OdpowiedzUsuń
  51. [Dziękuję ślicznie za oficjalne powitanie. :)
    No i życzę powodzenia z sesją, bo ja również się już naszego wątku doczekać nie mogę.]

    Ripper

    OdpowiedzUsuń
  52. [To ja po raz kolejny dziękuję bardzo. :)
    O, już mi się ta wizja podoba. Gangrele, którym bliżej do Lupinów niż wampirów, zawsze mnie szalenie fascynowali. Powiem Ci, że gdyby Hunter nie był z dziewiątego, tylko z ósmego pokolenia to można by było zaszaleć z takim powiązaniem, by to właśnie Danica była stwórczynią Tiberiusa. Hunter poszukując ojca trafiłby na Danicę, która wiedziałaby zdecydowanie za dużo. Dopiero potem wyszłoby, że to ona jest matką Tiberiusa. Tylko niestety trzeba by było wtedy coś pokombinować z pokoleniami.
    Z takich innych pomysłów, to ja bym chętnie wykorzystała motyw z Lupinami. Danica do nich miłością nie pała, nawet o tolerancję ciężko, więc można by iść w kierunku konfliktu. Ona zadarłaby z którymś ze stad, akurat bliskim Hunterowi...
    A Ty co myślisz? Może też masz jakiś pomysł?]

    Danica

    OdpowiedzUsuń
  53. [Hej! Kontynuujemy nasz wątek? :)]

    Z wyrazami szacunku,
    Książę Marcus Crowford

    OdpowiedzUsuń
  54. [Jest świetnie :)
    Cieszę się, że tak Ci się spodobał. No to dawaj - robimy tak! Jestem jak najbardziej za. Zresztą to typowe dla Gangreli, więc... no idealnie jest i tyle. :)
    Tak! Z przyjemnością wezmę udział w Twojej notce, bo czekam niecierpliwie na kontynuacje waszych opowiadań.
    Super, to może szczegóły byśmy sobie omówili dokładnie i wygodniej na mailu, ewentualnie gg (z tego ostatniego raczej nie korzystam). Jakby co maila mam podanego w profilu bloggera, więc napisz do mnie obgadamy co i jak. :)]

    Danica

    OdpowiedzUsuń
  55. [I znów zaczynamy tworzyć kółeczko wzajemnej adoracji. ;) Ale dziękuję Ci bardzo za komplement. Wiesz jak nie lubię pisać kart, więc tym bardziej się cieszę jak czytam coś takiego.
    Przybywam po wątek z Hunterem, bo go uwielbiam, sam wiesz za co. ;)]

    Peter

    OdpowiedzUsuń
  56. [Przywracasz mnie do życia. Naczekałeś się trochę, więc w ramach przeprosin zaczynę nam wątek. Ustaliliśmy las i pozytywną relację.]

    Pachniało sosną i nocnym deszczem. Ścieżkę oświetlał księżyc, a ludzie już dawno ułożyli swe zapracowane głowy do snu. Las wydawał się hipnotyzująco piękny, ale wiedziała, że cisza i spokój to właściwie tylko pozory. Szybkim krokiem pokonywała kolejne metry, rozgladając się czasami dookoła. Zostawiła tu coś dawno temu i przyszedł czas, by wrócić po swoją własność. Nie zwracała uwagi na wycie wilków, dopuki nie zorientowała się, że z jednej strony dźwięk jest co raz bliższy, i bliższy... Tylko po to, by nagle umilknąć. Zły znak, pomyślała, poprawiając sztylet przy pasku.
    Powietrze było pełne drobnych kropelek wody, a zimno co raz bardziej dokuczliwe. Ale nie w takich warunkach bywała. Właśnie doszła do rozwidlenia drogi. Nie zatrzymując się ani na sekundę, wybrała lewą stronę. Tam, po zaledwie dziesięciu minutach marszu, należało tylko skręcić wejść w gęstą knieję i znaleźć oznaczone miejsce. Była blisko, na niewzruszonej zwykle twarzy wymalował się uśmiech. Ale los po raz kolejny postanowił udowodnić, że nic nie przychodzi bez trudu.
    Na drogę, z lasu, wyłoniła się ciemna, czworonożna sylwetka. Ilja przerwała marsz. Kilometr za sobą zostawiła motocykl, ale była pewna, że nie zdążyłaby uciec przed zwierzęciem. Już teraz wypatrywała drzewa odpowiedniego do wspinaczki, ale wszystkie wyglądały tak samo. Wątły, długi pień bez gałęzi na dole. Westchnęła cicho. Wyciągnęła sztylet, a bestia poczęła powoli zbliżać się w jej stronę z pochylonym karkiem i nieprzyjemnym warczeniem.

    Ilja

    OdpowiedzUsuń
  57. Obcy głos zabrzmiał spokojnie, a humanoidalna postać wygladała nieco przyjaźniej niż zwierzęca. Mimo to, w powietrzu wciąż wisiał wcześniejszy zamiar, a nie była pierwszą z brzegu osobą, której mogłaby umknąć widoczna w oczach i postawie rządza krwi. Same słowa wskazywały na to, że nieznajomy do najmilszych stworzeń nie należy i lepiej trzymać się na dystans. Ale za jedno była mu wdzięczna. Dał jej tę namiastkę bezpieczeństwa i towarzystwa, którego ostatnio jakoś brakowało. Schowała ostrze. Sprawdzanie, czy mówił prawdę, było ostatnim na co miała w tej chwili ochotę.
    -A jednak- zaczęła wolno- z jakiegoś powodu tu jesteś. Nie uwierzę, że szukasz towarzyszki do wieczornych spacerów, a ja chyba nie mam nic więcej do zaoferowania.
    Zadrżała ledwo dostrzegalnie. Albo od zimna i wilgoci, albo pod wpływem przeszywającego na wylot spojrzenia tego, który jeszcze chwilę wcześniej był wilkiem. Nie mogła wykluczyć żadnej opcji.

    OdpowiedzUsuń
  58. Zatrzymała się w miejscu, gdy usłyszała o tym, że wcale nie jest tu niemile widziana. Poczuła ulgę. To dobrze. Chciała nareszcie odpocząć gdzieś, z daleka od ludzi, z daleka od zdradzieckich wampirów i fałszywych oskarżeń, z daleka od pełnego troski wzroku swojej donny Elviry.
    Chciałaby powiedzieć, że za nim tęskniła – ale przecież tak nie było. Lisa była od zawsze ulotnym duchem, wierna najpierw jednemu mężczyźnie, który zginął na wojnie, a później drugiemu – którego i tak porzuciła. Nie mogła powiedzieć, że nie kochała Davida – nigdy przecież nie kłamała w swoich uczuciach i starała się nie bawić nikim, chociaż czasem wychodziło inaczej niż chciała. Łączyło ich specjalne uczucie, a chwile z nim spędzone mogła nazwać z całą pewnością jako wyjątkowe.
    Może po prostu za mało go doceniała.
    Uśmiechnęła się lekko, gdy zadał pytanie. Podeszła parę kroków bliżej niego, złapała go delikatnie wpół i wtuliła policzek w jego pierś. Z całą pewnością nie wyglądało to jak uścisk na powitanie.
    Ale poczuła się lżej. Zdała sobie sprawę z tego, że tak dawno przecież nikt jej nie przytulał. Tak długo musiała być twarda, że aż niemal zapomniała jak to jest – przytulić się. Zwyczajnie, po ludzku. Zaczęła lekko drżeć – sama już nie wiedziała czy z emocji czy z nerwów. Mogłaby się teraz rozpłakać i wyrzucić z siebie cały żal i strach, który starała się stłumić w samotności. Gdyby tylko potrafiła.
    - Przepraszam – mruknęła, gdy złapała się na tym, że ściska go trochę za mocno i odsunęła się o drobny krok. – To może być po prostu ostatnie pozytywne uczucie, które przeżywam – dodała ciszej.
    Postawiono jej poważne zarzuty. I nie miała dowodów na to, że było inaczej. I ktoś dopilnował, aby Lisa nie mogła się już z tego wyplątać.
    Zginie. Z całą pewnością. A jeśli nie – jej życie będzie i tak skończone.

    [Nie ma problemu, też się ociągałam ;)]
    Lisa

    OdpowiedzUsuń
  59. [Hej! Ja pewnie wiszę Ci jeszcze odpis z Dragomirem? Ale nie ukrywam, że się w tym już pogubiłam. Za długa przerwa. Muszę ogarnąć mojego Tzimisce.
    I dzięki za powitanie mojego Nosferatu. Pokochałam Petyra po obejrzeniu "What we do in the shadows" i nie mogłam sobie odpuścić kogoś takiego pokroju, cóż.
    Wątek chętnie, bo chciałabym się powoli obudzić ze snu zimowego i wrócić do blogowego życia.]

    Petyr & Dragomir

    OdpowiedzUsuń
  60. [Ja niby byłam, ale jakby mnie nie było. Miałam trochę zamieszania w życiu (i niby mam nadal, ale mniejsza). nie ukrywam, że brakowało mi akcji na tym blogu i wątków. Jeśli jest chęć, możemy się nad czymś zastanowić, a przy okazji wybrać z którym z moich panów, czy z obojgiem coś.
    A co do Petyra to kręgosłupy mnie urzekł, a prawie wyłam jak umarł, no. Bu...]

    Petyr & Dragomir

    OdpowiedzUsuń
  61. [w zasadzie to na odwrot moj drogi - tamten jest drugi bo tu bylam jak tys przybyl ^__^
    Jeszcze tamtego w sumie nie zaczelam (bo chyba mam pelen zastoj) a co dopiero tutaj - zbieram uparta wene by w koncu sie ruszyc - ale mozemy cos skrobac xD moze wymyslilmy cos tylko co?
    W miescie przebywa juz 50 lat, spala z dobre 100, rowny wiek mniej wiecej - jakas stara znajomosc? ]

    Merit

    OdpowiedzUsuń
  62. [Dziękuję za uznanie, choć pragnę też zwrócić uwagę, że w równej mierze należy się ono tobie i karcie Huntera.
    Mam również nadzieję, że uda nam się stworzyć ciekawy wątek.]

    Narcissa

    OdpowiedzUsuń
  63. [Jak najbardziej, jeden wątek to dobre decyzja :) Bo wiem, jak to bywa w innych przypadkach. Rozumiem, bo kto jak nie oni? W końcu, jak powiadasz, mają więcej ze sobą wspólnego, a mniej z pozostałą dość arystokratyczną, szaloną, etc, społecznością XD
    Warto pójść tą ścieżką, bo fajnie gdyby ktoś Petyra lubił i nie traktował, jak dziwny obiekt do pooglądania, czy samo źródło informacji.]

    Petyr

    OdpowiedzUsuń
  64. [yay... serio? tyle razy tam wchodzilam i cie nie zauwazylam ;> gdzies sie schowal ;p
    Moja wene tez odblokuj, bo zablokowalo mi sie na jednym zaczeciu i nie moge sie ruszyc >.< wiec jak moglabym sie przymilic.. buzi dam nawet dwa ;)
    Mnie to bez roznicy w sumie, zalezy jakbys sam czul w danej sytuacji.. hmm trudny wybor: wiec moze jakbyl nowy?
    btw. lubie twe postacie wiesz? ;>]

    Merit

    OdpowiedzUsuń
  65. [Jakież klimatyczne zdjęcie! Piękne, jestem urzeczona, zarówno jak i samą kartą. Dziękuję za przywitanie, chęć na wątek mam, tylko z pomysłami niestety gorzej...]

    Hurricane

    OdpowiedzUsuń
  66. [Ależ bardzo dziękuję. c: Wpadam w takim razie i zapytuję, czy chodzi Ci coś po głowie, czy też kombinujemy od podstaw?]

    Felice DeVille

    OdpowiedzUsuń
  67. Zamknęła po prostu oczy, milcząc przez dłuższą chwilę. Gdyby jednak David z jakiegoś cudownego powodu potrafił tylko zajrzeć w głąb jej myśli, zapewne zostałby przytłoczony nadmiarem zupełnie zbędnych, bezwartościowych zdań kłębiących się wewnątrz jej głowy, rozrywających jej umysł na strzępy.
    Ale mimo to milczała. Zawsze to robiła, gdy cierpiała naprawdę dotkliwie. To nie słowa raniły najbardziej. Nie słowa i nie czyny. Najbardziej dotkliwa była cisza, która potrafiła rozedrzeć duszę drugiego człowieka na strzępy, która potrafiła niszczyć, zabijać, przytłaczać.
    Chociaż Lisa nie chciała w tym momencie zranić Davida – zapewne wystarczająco dobrze zrobiła to lata temu, gdy porzuciła go, zostawiając za sobą jedynie list ze słowami przeprosin i zapewnieniami, że był dla niej wyjątkowy. Czy był? Na pewno. Inaczej nawet by go nie zapamiętała. Nie chciała go zranić – a jednak milczała, wpijając nieumyślnie paznokcie w jego ciało, gdy zaciskała dłonie w pięści. Z bezsilności.
    Chciała poczuć się kochana – znów. Chciała poczuć, że ma na tym świecie kogoś jej przychylnego – znów. Do tej pory sądziła, że ma już kogoś takiego. Że może tak śmiało powiedzieć o Księciu Los Angeles. Ostatnie zdarzenia jednak udowodniły jej, jak bardzo się myliła.
    Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jej po prostu nie powiedział. Dlaczego nie potrafił jej zaufać. Dlaczego nie potrafił spytać i uwierzyć.
    Jemu dałaby się nawet zamknąć w złotej klatce, gdyby tylko taką decyzję wydał. Nie protestowałaby, nie wierzgała, nie krzyczała, nie wyklinała. Zniosłaby ograniczenie swojej wolności z pokorą. Byłaby jak słowik, nucąca piękne, acz nieszczęsne, smutne pieśni. Piękna i utalentowana – a jednak nieszczęśliwa, mimo to znosząca swoją niewolę z dumą.
    Bo znosiłaby ją. Gdyby tylko jej powiedział.
    Gdyby tylko jej zaufał.
    – Przepraszam, David – wyszeptała w końcu, jedynie. – Przepraszam… za wszystko co zrobiłam źle – szeptała, nie odrywając twarzy od jego klatki piersiowej, nie wypuszczając go ze swojego żelaznego uścisku. – Ja… ja…
    Chciała mu powiedzieć tak wiele, a jednocześnie nie potrafiła wyksztusić z siebie nic sensownego. Podniosła głowę by spojrzeć mu w oczy, z nadzieją, że chociaż w nich znajdzie nutę zrozumienia, empatii. Czegokolwiek, co nie będzie nienawiścią, pogardą, litością…
    Zamiast tego jednak dostrzegła nad jego ramieniem sylwetkę – która nie wzbudziła w niej żadnej z pozytywnych emocji. Jej wargi lekko zadrżały pod wpływem strachu, który nagle ją wypełnił.
    – Musimy uciekać – wyszeptała. Lecz droga ucieczki nie była możliwa już w chwili, w której zbliżył się do nich… wilkołak.
    Czyli jednak…
    Tutto… tutto fini.

    Lisa Sanders

    OdpowiedzUsuń
  68. [Petyr od takich spraw ma zwierzątka, a Hunter, czy inni Gangrelici się do tego nie zaliczają ;) Ale ten aport to sobie wyobraziłam... :D
    Nie zrobiłam dokładnych ram czasowych życia Petyra, jak i jego snu, więc zawsze można trochę naciągnąć wszystko dla dobra wątku, więc nie widzę tutaj problemu. Oczywiście, Petyr mógł znać stwórcę Huntera, a później zostać zastępczym tatusiem dla młodego wampira. To nawet całkiem interesująca podstawa wątku. A ich spotkanie po latach w LA, bo Petyr krąży tu od niedawna, może przynieść ciekawe wydarzenia za sobą w przyszłości. Na pewno mój Nosferatu pobłażałby wielu rzeczą, które czyni/ł Hunter, bo to jego syn (którego nigdy nie miał). I się zrobiło jakoś tak melancholijnie.
    A poza tym, przydałby się Petyrowi ktoś, kto pomoże mu ze sprawą porwań dzieci (a on bardzo nie lubi jak dzieci cierpią!) – bo w taką akcję go wciągnęłam na najbliższe dni.]

    Petyr

    OdpowiedzUsuń
  69. [Zdecydowanie ich wspólny mianownikiem jest dzikość, a może nawet namiastka - w przypadku Cyzi zdecydowanie nie tylko namiastka - szaleństwa. I pewnego rodzaju, niezwykły pociąg do tego co pierwotne i nieposkromione. W kwestii stażu ich znajomości nie mam żadnych preferencji, obie są tak samo kuszące. Aczkolwiek Narcissa jest nowa nie tylko w LA, ale również w Nowym Świecie, więc o ile Hunter nie podróżował, to mogli po prostu nie mieć okazji się wcześniej spotkać.]

    Narcissa

    OdpowiedzUsuń
  70. Kolejna noc podróży. Połswiadoma otaczajacego miejsca, niesiona na rekach slugi, przemierzała kolejne palacie losów. Po drodze zatrzymywali sie tylko po to by sie zmieniac miejscami albo i zapolowac na przypadkowo blakajace sie bydlo. Musieli poszukac nowej kryjowki a tych tu bylo niewiele. Noc takze zblizala sie ku koncowi co bylo widoczne po spietych barkach slug i bezustannej czujnosci.
    Poruszyła sie niespokojnie w objeciach jeczac cicho. Regeneracja nie przebiegała ani szybko ani bezproblemowo. Krwi było niewiele i kazda kropelka wzmagała zadze krwi. Miała wrazenie, ze w cialo wbijane byly sztylety. Tłumienie Bestii szarpalo i tak juz watle rezerwy energii. Jednak najbardziej cierpial sam umysł. Mogła tego uniknac, mogla sie wstrzymac ze snem, mogla.... duzo rzeczy ale co juz sie stalo, nie powroci takim jak bylo.
    - ciii. Juz dobrze - wymarotał Logan do jej ucha. - Sora - uniosl brew.
    Kobieta przytaknela tylko.
    - najlepiej byloby udac sie do wiekszego miasta, ale w takim stanie - westchnela ciezko. - poczekajcie tutaj. Sprawdze teren. Cos na tym zadupiu musi byc. - zauwazyła nijakim glosem - wroce jak najszybciej.
    - wroc tylko.
    Skinela krotko i juz jej nie bylo.
    Natomiast mezczyzna wypatrzył pierwsze szersze drzewo i przysiadł nie wypuszczajac jej z rak.
    - wytrzymaj. - wymruczal patrzac na mizerna imitacje piekna. W normalnych warunkach po kilku dniach zerowania bylyba juz w formie, jednak klanu nie bylo, domu takze nie mieli, dostep do ofiar byl utrudniony nie mowiac o innych potrzebach. Mimo to staral sie myslec pozytywnie. Nawet w takim stanie odczuwała wszystko i kazdy wybuch negatywnych emocji brala do siebie podwojnie. Odetchnal gleboko. Nie zeby musiał, jednak by oczyscic mysli. Ponownie sie poruszyła wtulajac w brudna podniszczona bluze i wszczepiajac palce w material.
    - spokojnie. Nic sie nie dzieje - wymruczał gladzac policzek dosyc delikatnie. Rozejrzał sie wychwytujac ruch. - glupia sowa - dodał widzac ptaka. Poprawił osuwajacy sie z ramienia koc.
    Godziny sie przeciagały, gdy w koncu powrocila towarzyszka niedoli.
    - w koncu. Zaczełem sie juz obawiac.
    - nie bylo latwo, jednak znalalam cos odpowiedniego do przeczekania dnia. - pokazała tez worek - ah i jakies ciuchy udalo mi sie podwedzic. Nie, nikt mnie nie widział - pokrecila glowa na nieme pytanie, ale chodzmy juz. Ja ją teraz wezme.
    - wytrzymam. Miałem czas na maly relaks.
    - Jak chcesz - pomogla mu wstac a potem ruszyli.
    Dotarci do miejsca trwalo krocej niz jego szukanie. Była to jakas rozsypujaca sie ceglana zabudowa, jednak mimo uplywu czasu mury wydawaly sie trwale i byl dach.
    - Sora, no ja nie wiem.
    - nie narzekaj. To tylko dzisiaj, ale dzien sie zbliza. Musimy jednak zabezpieczyc okna. Kilka ich bylo. Wszyscy jestesmy zmeczeni i ... - tu nie musiała dokanczac. W wyniku malej ilosci krwi, byli tez slabsi a i czuwanie w takim stanie nie bylo dobre. Jednak udalo im sie zgubic poscig.
    Weszli do srodka po upewnieniu sie czy teren czysty. Uprzatneli troche gruzu by moc ja polozyc na dosyc duzym bloku. Opatulic w to co mieli a potem zabrac sie do pracy i zabrykadowac od wewnatrz do czasu az swit ich zastal. Na zmiane spali az przyszla kolejna noc i ponownie trzeba bylo rozwazyc wyjscie na polowanie.
    - Logan. Twoja pora. - zapowiedziała naglaco kiwajac glowa w jego kierunku. - zajme sie nia - usmiechnela krotko przykucajac do nieruchomej sylwetki. Wpatrywała sie w twarz dluzsza chwile. Wygladała jakby sie jeszcze bardziej zapadła w sobie wystajace kosci policzkowe prawie przebijaly skore.
    Drgnely powieki.
    Sora... - wymruczała aksamitnie w umysle. Nos jej zadrgal czujac dziwna won.
    - sprawdze to. Nie obawiajcie sie, pani.
    Wyszla trzymajac bron w pogotowniu i weszla w noc, by sprawdzic otoczenie.

    Merit [chyba moze byc co? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  71. [Na początek wątku, pioseneczka!!!! :-]]
    https://www.youtube.com/watch?v=FrG4TEcSuRg]

    noah

    OdpowiedzUsuń
  72. [Długo zastanawiałam się nad kwestiami wizerunkowymi, ale zależało mi na lekkim uwspółcześnieniu, a tamtej wersji jakoś nie widziałam w nowych realiach, więc to stąd wynikło. Ale rozumiem to ubolewanie :D
    Jeśli tobie odpowiada to, o czym zostało wspomniane i Hunter, nie ma nic przeciwko to sądzę, że idziemy tym tropem. Spotkaniem, sprawą porwań dzieci i czymś tam jeszcze, co nam się w wątek wplącze I jak prawidłowo rozumuję, jakoś powinnam zacząć, prawda? :D]

    Petyr

    OdpowiedzUsuń
  73. [Cieszę się, że się podoba. xD Myślę, że tak.. jak najbardziej by się mogli dogadać i chętnie bym do tego przystąpił. Teraz tylko czy masz ochotę na watek? Lub czy może to propozycja na niedaleka przyszłość?
    Ogólnie podoba mi się bardzo wplatanie przemian w wampiry. jeszcze wilk.. mm. ]

    Havoc

    OdpowiedzUsuń